BARDO - Odbudowa po powodzi wymaga... lat

(Inf. wł.). Trzeba nie mieć rozeznania sytuacji oraz wyobraźni, aby oczekiwać, że w krótkim czasie np. samorządom lokalnym uda się uporać ze zniszczeniami spowodowanymi przez powódź. Gdzieniegdzie one są tak poważne i rozległe, że miną dziesięciolecia, zanim znikną jej ślady. Tak dzieje się m.in. w gminie Bardo.

- Odbudowa gminy po powodzi to nie jest rok, to nie są dwa lata, osobiście szacuję, że co najmniej cztery i więcej. Przepisy mamy, jakie mamy, mogę się nimi denerwować i nie zgadzać z obowiązującymi procedurami. Mówiąc wprost: jest jak jest i dlatego chociażby drugi etap odbudowy szkoły już wymaga pozwolenia na budowę. Stanęliśmy w miejscu, bo chcemy wybudować windę, położyć świeżą elewację, a to już wymaga rzeczonego pozwolenia oraz pozwolenia wodno-prawnego, gdyż szkoła stoi na obszarze zalewowym - wyjaśnia burmistrzyni Marta Ptasińska: - Przypomnę, że pierwszą część zadania wykonaliśmy jako remont, więc nie było wymagane pozwolenie. To, co chcemy wykonać dodatkowo już objęte jest innymi przepisami. 

Podobne procedury objęły budowę domów dla powodzian. Co to za radocha, że w ponad rok po zaistnieniu żywiołu coś dopiero fizycznie zaczyna się dziać? Tu też na drodze do szybszej realizacji przedsięwzięcia stanął wymóg uzyskania pozwolenia na budowę. 

- Abyśmy mogli odbudować budynek Centrum Kultury, też musieliśmy uzyskać pozwolenie na budowę, do jedną, drugą i trzecią zgodę konserwatora zabytków. Zdobyliśmy dofinansowanie i jesteśmy w trakcie wybierania wykonawcy robót. Więc widać, że nie da się tego obiektu odbudować w tym roku, nawet tego nie zakładaliśmy, mając na uwadze to, co nas czeka z obszaru procedowania - wskazuje rozmówczyni DKL24.PL: - Jeśli chodzi o bardzki stadion zniszczony przez powódź, to też czekaliśmy na uzyskanie pozwolenia. Otrzymaliśmy dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki i przystępujemy do dzieła. 



W przyszłym roku bardzo poważnym wyzwaniem dla gminy stanie się rozwiązanie problemu lokalowego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jego załoga pracuje w kontenerach, bo stała siedziba totalnie została zniszczona...

- Mam kilka pomysłów, ale pozostają w fazie przemyślenia. Dlaczego? Bardo jest miastem, w którym bardzo trudno jest o zapewnienie bezpiecznego miejsca oddalonego od strefy zalewowej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zapewniło, że otrzymamy pieniądze na inwestycję, ale musi to być pewny teren. Ze względu na ważną rolę OPS względem mieszkańców nie ulokuję go na wsi, ta instytucja musi być w mieście. Dlatego tak dokładnie analizujemy każdą ewentualną lokalizację - podkreśla burmistrzyni: - Przypomnę, że obowiązuje nas miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, który nie pozwala w każdym miejscu postawić budynek użyteczności publicznej. A zmiana takiego planu, to są lata procedowania.

Niedawno gminę zapewniono, że uzyska pieniądze na przebudowę ulic Krakowskiej i Skalnej w Bardzie, również zniszczonych przez powódź. Co niektórzy mieszkańcy irytują się, że jeszcze nic się nie dzieje. Jest to zbyt duże przedsięwzięcie, aby dało się je rozpocząć i prowadzić za lokalne fundusze, bo można z nim w którymś momencie po prostu utknąć. 

- Te wszystkie przytoczone przykłady pokazują, że odbudowa po powodzi jest długoletnim procesem, a nie akcją na jeden rok. Zresztą mieliśmy tego przykład po powodzi w roku 1997. Likwidacja zniszczeń i odbudowa poszły w lata - akcentuje nasza rozmówczyni.