GMINA RADKÓW - Z własnym spojrzeniem na ochronę przeciwpowodziową

(Inf. wł.). Władze samorządowe gminy Radków nie przyjęły koncepcji programu redukcji ryzyka powodziowego dla zlewni Nysy Kłodzkiej, zaproponowanego przez Wody Polskie. W odniesieniu do obszaru, którym zarządzają, mają swoje przemyślenia i wierzą w to, że zostaną one wzięte pod uwagę w państwowym dokumencie. A ten ma ujrzeć światło dzienne do końca czerwca br.
 

Ścinawka jest tą górską rzeką, z której ujarzmieniem, a także jej dopływów, należy sobie jak najszybciej poradzić. Już wiele razy stała się przekleństwem ludzi mieszkających w jej powodziowym zasięgu - tak po stronie polskiej i czeskiej, bowiem jest ciekiem transgranicznym. Z tego też powodu samorząd gminy Radków, przez którą rzeka przepływa, podpowiedział swoje rozwiązania, jeśli chodzi o zmniejszenie zagrożenia. Jedno z nich spowodowało sprzeciw ze strony właścicieli zamku Sarny w Ścinawce Górnej, którzy wyrazili negatywne stanowisko wobec koncepcji wybudowania zbiornika powyżej ich nieruchomości...
 

- Zaczęło się opowiadanie legend o jakimś możliwym zalewaniu zamku bądź przyległego do niego parku przez wody z pobliskiej Włodzicy, wpływającej do Ścinawki. Oczywiście, że to nie do końca jest prawdą. Zajmowaliśmy się tą kwestią jeszcze w latach 2010 - 2015, wskazując potrzebę powstania zbiornika retencyjnego w dolinie Włodzicy. Argumentowaliśmy tę lokalizację tym, że obiekt pozwoli zahamować dużą falę, tym samym nie będzie dochodziło do podtopień rzeczonego parku, jak to dzieje się teraz, nawet przy niedużym wzroście poziomu wody - mówi burmistrz Jan Bednarczyk: - Mam wrażenie, że Wody Polskie same popełniły błąd, bowiem w roku 2019 unieważniły koncepcję budowy zbiornika w Ścinawce Górnej. Nie wiem, skąd on teraz znalazł się na zaprezentowanych nam planszach i stał się źródłem tego sporu. Nasza gminna propozycja jest taka, że lokujemy obiekt obok zamku Sarny. Dodatkowo wskazujemy polder między Tłumaczowem a Ścinawką Górną, w dolinie rzeki, gdzie mieszka troje ludzi, chcących się przenieść, jeśli gmina zapewni grunt. Wskazujemy zbiornik na Dziku płynącym ze Słupca do Ścinawki Dolnej; tam jest ogromna dziura w ziemi, którą trzeba wykorzystać. Też opowiadamy się za suchym zbiornikiem przy drodze, pomiędzy Ratnem Dolnym i Wambierzycami, na Cedronie. W sumie te wszystkie rozwiązania pozwoliłyby zretencjonować kilkanaście milionów metrów sześciennych wody. Tym samym Ścinawka Górna, Ścinawka Średnia, Ścinawka Dolna miałyby podtopienia, a nie poziom wody na 4,5 metra, jaki był we wrześniu ub.r.

W drodze uchwały Rada Miejska Radkowa w kwietniu br. negatywnie ustosunkowała się do założeń programowych Wód Polskich w odniesieniu do regulacji dorzecza Ścinawki. Jak wskazuje burmistrz J. Bednarczyk - dla samorządu lokalnego, choćby w kontekście sporu z właścicielami zamku Sany, ważniejsze pozostaje dobro ogółu od oczekiwań jednostki...

- Musimy pamiętać, że w dolinie Ścinawki, od Tłumaczowa po jej ujście do Nysy, mieszka ponad 4 tysiące ludzi, funkcjonuje wiele gospodarstw rolnych, podmiotów gospodarczych. To o nich wszystkich musimy zadbać - podkreśla rozmówca DKL24.PL: - I przy tym stanowisku będziemy trwać, gdyż jest ono racjonalne, nie ingeruje dolegliwie w mieszkańców, bowiem przesiedlenia dotyczyłyby maksymalnie pięciu gospodarstw domowych: my dajemy grunty, państwo zadeklarowało przekazanie pieniędzy na wykup. Ale równocześnie jest ważne podjęcie przez nasz rząd działań dotyczących retencji niezbędnej po stronie czeskiej. Na naszym obszarze Ścinawka ma ponad 25 km długości, u nich około 20 km. Tam nie ma żadnego zbiornika i nie prowadzi się żadnych prac retencyjnych. Gdyby zatrzymać wodę powyżej Mezimesti, to mielibyśmy lepszą ochronę naszego odcinka rzeki, począwszy od Tłumaczowa.