(Inf. wł.). Były lata, kiedy w każdej gminie, w których funkcjonują apteki, jedna z nich zawsze miała wyznaczony dyżur nocny bądź w weekendy i święta. Znowelizowana ustawa przez państwo wprowadziła w tym zakresie zmiany skutkujące dłuższą drogą pacjenta do realizacji recepty. Po prostu teraz trzeba z nią pokonać nawet kilkadziesiąt kilometrów do wytypowanej placówki farmaceutycznej.
I władzom samorządowym powiatu kłodzkiego nie podoba się utrudnienie życia osobom, którym w godzinach nocnych oraz weekendowo-świątecznych przychodzi wykupić leki w aptekach. Zgodnie z dyrektywą państwa - mogą to czynić w czterech aptekach wytypowanych przez samorząd lokalny, ale mieszczących się w mieście będącym siedzibą powiatu. W przypadku kłodzkiego, wzorem ubiegłego roku, podpisano umowy z czteroma podmiotami w Kłodzku.
- Czy to rozwiązanie jest dobre? Uważam, że odbiega od oczekiwań społecznych, poza tym jest ryzykowne. Właśnie podczas niedawnego Święta Trzech Króli jedna z takich aptek nie podjęła dyżuru, stąd nasze wystąpienie do nadzoru farmaceutycznego z prośbą o interwencję - mówi wicestarosta kłodzki Piotr Marchewka: - Ustawowo temat w ogóle nie do końca jest prawidłowo rozwiązany. Jakiś czas temu starosta kłodzka zaproponowała, że dobrze by było, aby dyżury wieczorowo-nocne oraz weekendowo-świąteczne pełniły apteki w tych szpitalach, w których funkcjonuje SOR albo izba przyjęć. Skoro stamtąd najczęściej pacjenci wychodzą z receptami, to mieliby najbliżej do wykupienia leków im przepisanych. W przypadku naszego powiatu w rachubę wchodziłyby więc Polanica i Kłodzko. A tak trzeba śledzić na bieżąco, która z kłodzkich aptek jest w tym czasie dostępna.
Kolejna rzecz, to nierówne traktowanie przez państwo zbiorowości mieszkańców. Powiat kłodzki liczy aktualnie około 160 tys. mieszkańców. Jest więc pod tym względem większy od Wałbrzycha czy Opola, których dyżury w szczególnym czasie też wyznacza się dla czterech aptek. W ich przypadku pacjenci są w pewien sposób "uprzywilejowani", bo czy w świątek, czy w późnowieczorowy piątek pokonują mniejszą odległość dla realizacji recepty i przy istniejącej tam komunikacji miejskiej mniej to ich kosztuje. Sprawa jak znalazł do interwencji poselskiej bądź senatorskiej. Tylko czy ktoś z parlamentarzystów i parlamentarzystek nią się zainteresuje? No może za trzy lata, gdy ruszy kolejna kampania wyborcza.
A swoją drogą w czym poprzedniej ekipie rządzącej przeszkadzał funkcjonujący przez lata system dyżurów aptecznych, że go - potocznie pisząc - uwaliła?
(bwb)