(Inf. wł.). Wśród gmin z ziemi kłodzkiej, nieznajdujących się w zlewni Nysy Kłodzkiej, Lewin Kłodzki i Kudowa-Zdrój mają swoje miejsce. Płynące przez ich obszary potoki uchodzą do rzeki Klikawy, a ta łącząc swoje wody z czeską Metują, zasila Morze Północne. Może dlatego np. Kudowie mało poświęca się uwagi w różnych projektach czy programach dotyczących ochrony przeciwpowodziowej. Z tym nie zgadzają się władze samorządowe, które już nieraz mobilizowały społeczeństwo do przeciwdziałania wodnemu zagrożeniu.
- Chyba właśnie przez to, że znajdujemy się w zlewni Metuji i Morza Północnego, to Wody Polskie tą drugą stroną ziemi kłodzkiej jakby się nie zajmują - zauważa burmistrzyni Kudowy-Zdroju Aneta Potoczna: - A my tak samo jesteśmy zagrożeni wodami spływającymi z gór. Mamy poniemieckie suche zbiorniki rumoszowe w rejonie Karłowa, na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych, o których 15 - 20 lat temu rozmawialiśmy z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej. Chodziło o ich odbudowę i na tym się skończyło. Do tego przez wiele lat nie były czynione prace porządkowe w korytach potoków i rzeki, poza ubiegłorocznym pogłębieniem Czernicy. Prawdopodobnie skupiono się na tym, że w roku 1997 Kudowy powódź nie dotknęła. I całe szczęście. Ale środki i siły związane z ochroną przeciwpowodziową skierowano nie w naszą stronę. Tymczasem musimy pamiętać, że nigdy nie jest wiadomo, gdzie zatrzyma się niż i z której strony popłynie woda powodziowa. Mamy prawo nadal czuć się zagrożeni wobec tego zapominania o tej stronie ziemi kłodzkiej.
Ponieważ jest opracowywany nowy program ochronny dla zlewi Nysy Kłodzkiej, samorządowcy z przygranicznej gminy już dobijają się, aby - mimo że leży ona poza tą zlewnią - ujęto jej oczekiwania inwestycyjne w tym zakresie. Mają swoje spostrzeżenia i pomysły płynące m.in. od powołanego gminnego zespołu tematycznego. Słowem - kudowianie nie chcą dłużej żyć w strachu przed powodzią podczas każdej dużej ulewy.
(bwb)