STOSZOWICE (inf. wł.). W ostatnich latach, w różnych miejscach gminy były widoczne coraz to nowsze miejsca poddawane zmianom inwestycyjnym. Ta sytuacja i teraz ma miejsce, bowiem samorząd lokalny stara się wykorzystać sprzyjające okoliczności związane z wysokim dofinansowaniem wielu programów. Jednak by z nich skorzystać, musi zapewnić udział własny.
Od dziewięciu lat, czyli od chwili, gdy wójtem Stoszowic jest Paweł Gancarz, gmina nie przepuszcza okazji zdobycia pieniędzy z najbardziej premiowanych źródeł. Szczególnie tych funduszy, które stanowią aż 85 proc. dofinansowania do konkretnego wydatku związanego z inwestycjami.
- Tylko wtedy jesteśmy w stanie jak najbardziej efektywnie pomnożyć środki wnoszone do danego zadania jako udział własny. Oczywiście to wiąże się z potrzebą skorzystania z pożyczek bankowych, co z kolei przekłada się na zadłużenie gminy - podkreśla Paweł Gancarz. - We wcześniejszych latach na spłatę zadłużenia mieliśmy wolnych środków w granicach 1,0 - 1,5 mln zł. Dziś taka kwota często stanowi ów wkład własny do zamierzonych zadań. Aplikujemy o różnego rodzaju środki : unijne czy norweskie - jak w przypadku twierdzy srebrnogórskiej - lub państwowe.
Z tej racji, że obecnie w fazie wykonawczej znajduje się kilka projektów, finansowy udział własny gminy jest w nich znaczący i okupiony zobowiązaniami. Ale jak uspokaja włodarz - aktualne zadłużenie gminy pozostaje bezpieczne, czego dowodzi wieloletni plan finansowy; wynika z niego, że bankowe należności spłaci się w perspektywie kilkunastu lat, a nie kilkudziesięciu, jak w przypadku innych jednostek samorządu terytorialnego.
- Gdyby w naszym kraju gminom nie było pod górę w następstwie nieżyciowych przepisów, zdecydowanie lepiej radziłyby sobie w wypełnianiu swoich obowiązków. Zmiany prawne, które nastąpiły w minionych latach, wyhamowały ich impet - ocenia wójt P. Gancarz. - Głównie chodzi o uszczuplenie dochodów gmin, choćby z PIT-u, o ich dodatkowe obciążenia np. podwyżkami dla nauczycieli, rosnącymi kosztami energii, odbiorem odpadów, kosztami wynikającymi z obsługi długu. Cały czas przypominam, że osobom fizycznym, które zaciągnęły kredyt np. na budowę domu raty wzrosły dwukrotnie, a w przypadku samorządów terytorialnych wzrost oprocentowania kredytów jest kilkukrotny. To są czynniki, które we wszystkich samorządach powodują, że wolne środki służące jako wkład własny do projektów czy jako spłata poprzedniego zadłużenia są pożerane przez wydatki bieżące. Nikt, w tym rządzący państwem, nie myśli nad systemowym rozwiązaniem problemu. Jesteśmy zasypywani jakimiś dziwnymi algorytmami, "obdarowywani 1 - 2 mln zł w ciągu roku na gminne wydatki, a to i tak niewiele załatwia. Mam nadzieję, że po wyborach parlamentarnych nowy rząd podejdzie do sprawy kompleksowo i systemowo. Inaczej okaże się, że za chwilę nie będziemy mieć środków własnych do projektów z nowej perspektywy unijnej, mimo czekających miliardów.
Bardzo dużym obciążeniem pozostają świadczenia socjalne. W budżecie gminy Stoszowice stanowią one ponad trzecią część jego zasobności. Pieniądze są przeznaczane na wypłaty np. 500 plus - wydaje się 5 - 6 mln zł rocznie. A w ogóle na wszystkie świadczenia wydaje się około 10 mln zł. Gdyby te pieniądze przekazano na infrastrukturę, edukację i sport, w perspektywie kilku lat załatwiono by wiele oczekiwań służących wszystkim mieszkańcom. - Moim zdaniem 500 plus wcale nie zlikwidowało biedy, co zakładano przy wprowadzaniu świadczenia, nie spowodowało wzrostu dzietności; przeciwnie - mamy najniższy wskaźnik urodzeń od powojnia - wtrąca rozmówca.
Władze samorządowe Stoszowic, mimo wielu zewnętrznych zawiłości, starają się nie wyhamowywać rozwoju gminy. Są też przekonane, że z chwilą uwolnienia dla Polski środków unijnych, utrzymując w ryzach własne zadłużenie, jeszcze bardziej rozkręcą inwestycje w przyszłość.
(bwb)