We wrześniu złożę rezygnację ze stanowiska burmistrza

SZCZYTNA (inf. wł.). Rada miejska w formie swoistego ultimatum poprosiła burmistrza o złożenie przez niego rezygnacji. Jeśli włodarz tego nie uczyni we wskazanym przez nią terminie (do 4 września br.), zapowiada podjęcie uchwały o przeprowadzenie referendum w tej sprawie. Gospodarz miasta i gminy od kilku miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim.

ROZMOWA Z JERZYM KRÓLEM, BURMISTRZEM SZCZYTNEJ



Jak pan odbiera apel niedawno wystosowany pod swoim adresem przez radę miejską?

- Jest to dla mnie niezmiernie przykra sytuacja. Nie ukrywam, że o ewentualnej rezygnacji ze stanowiska burmistrza Szczytnej myślałem już wcześniej ze względu na mój stan zdrowia. Nie zdecydowałem się na taki krok, kierując się dobrem gminy. O co tu chodzi? Ano o to, że gdybym już zrezygnował, to równocześnie ze stanowiska ustępuje zastępca burmistrza i tym samym w okresie naprawdę ważnym dla gminy nie miałby kto podejmować decyzji w jej imieniu. Przywołam tutaj na przykład złożenie wniosków do programu "Polski Ład" czy do programów o przyznanie środków unijnych, które mogłyby pomóc w rozwoju naszej gminy. Z wiceburmistrzem uznaliśmy, że pełnienie przez niego obowiązków włodarza Szczytnej będzie lepszym rozwiązaniem niż moje odejście.

Natomiast teraz wszyscy radni zaapelowali do mnie o rozważenie złożenia rezygnacji ze stanowiska. Przypomnę, że to nie rada, lecz mieszkańcy mnie wybrali - otrzymałem około 1900 głosów poparcia, przy blisko 600 przeciwnych, co dla mnie było i jest dużą legitymacją do pełnienia tego urzędu.

Uważam, że termin, jaki radni wskazali na złożenie przeze mnie mandatu jest niefortunny, bo od momentu tej rezygnacji i podjęcia stosownej uchwały przez radę miejską w ciągu 14 dni wygasa mój mandat oraz mandat zastępcy burmistrza. Tym samym nie będzie kto miał pokierować miastem i gminą, co sparaliżuje ich życie. Wojewoda zapewne wyznaczy zarządcę komisarycznego, trzeba jednak przyjąć, że to też wymaga czasu.

Mamy do czynienia z pewnym paradoksem, bo oto przed tą kadencją samorządu lokalnego wokół Jerzego Króla - kandydata na burmistrza - prowadzono jak najbardziej pozytywną kampanię. Dziś sytuacja wokół niego jest diametralnie odmienna, można odnieść wrażenie, że pan nie pasuje na to stanowisko.

- Uważam, że trzy i pół roku - za chwilę cztery - pracy na tym odpowiedzialnym stanowisku było okresem bardzo ciężkiej pracy. Tym bardziej, że po drodze przyszło nam funkcjonować w obliczu pandemii koronawirusa, która zdezorganizowała działalność wszystkich samorządów lokalnych. Dla mnie to była nowa rola, w której starałem się jak najlepiej odnaleźć, znaleźć odpowiedni tryb pracy w odniesieniu do sytuacji. Wszystko, co robiłem na tym stanowisku było oparte na moim kilkudziesięcioletnim doświadczeniu i wiedzy nabytych w samorządzie lokalnym. Przyznam, że nie do końca się udało je wykorzystać i to teraz jest przedmiotem oceny mojej pracy jako burmistrza.

Odnoszę wrażenie, że nie najlepiej układała się współpraca burmistrza z radą miejską...

- W pierwszym okresie kadencji nie była zła, ale później nasze drogi nieco się rozeszły z różnych powodów. Nie będę tego nazywał wprost ani na okrętkę. Po prostu przestało się układać. Część przychylnych mi radnych zmieniło zdanie i stało się, jak się stało.

Uważam, że wszystkie niuanse, które co niektórzy radni mieli do mnie zostały pokazane w momencie nieuchwalenia w tym roku przez radę absolutorium dla burmistrza. W uzasadnieniu wypunktowano wszystkie zastrzeżenia niedające podstaw do pokazywania mnie jako osoby nieudolnej. Przez te lata wszystkie swoje siły angażowałem dla dobra gminy. Przypomnę, że złożyliśmy w tym czasie wiele wniosków o dofinansowanie zadań, które zostały zakończone i rozliczone. Liczyłem, że przy pomocy radnych, dla wspólnego dobra, uda się nam zrobić coś więcej. Niestety...

W takim razie jak pan zamierza wyjść z tej patowej sytuacji?

- Zdecydowałem, że zrezygnuję ze stanowiska, co nastąpi we wrześniu br. Odejdę i z powodu nie najlepszego stanu zdrowia, i z troski o dobro gminy. Nie chcę być odbierany jako ktoś, komu bardzo zależy na tym, aby nazywano go burmistrzem i dlatego, że - za wszelką cenę - chce zarządzać gminą. Myślę, że większości naszego społeczeństwa nie zawiodłem. A że rada ma teraz inne zdanie - takie jej prawo. Powiem tak: nie popełnia błędów ten, co nic nie robi. Ja nie popełniłem żadnego takiego, który pociągnąłby za sobą uszczuplenie budżetu gminy czy nierealizowanie inwestycji dla niej ważnych. Natomiast przez ten okres, który pozostał do końca kadencji, mieszkańcy zobaczą, jakie wnioski o dofinansowanie gmina złożyła i o jakie pieniądze staraliśmy się.

Odejście ze stanowiska to czas osobistych odniesień do dotychczasowych współpracowników. Jak jest w pana przypadku?

- Bardzo dziękuję mieszkańcom, w tym wyborcom za to, że wierzyli we mnie i dodawali słowa otuchy. Ogromne dziękuję za współpracę panu zastępcy burmistrza za olbrzymią pomoc w kierowaniu gminą w tym trudnym okresie, pani skarbnik za trzymanie budżetu w ryzach i bycie prawdziwym ministrem finansów w gminie, dzięki czemu nie stoi ona źle. Pani sekretarz dziękuję za dobrą współpracę merytoryczną. Nie mogę zapomnieć o kierownikach jednostek podległych gminie i ich pracownikach - jeszcze raz bardzo dziękuję.

Rozmawiał Bogusław Bieńkowski