Powrót do Zielna

A A A Pdf Print16x16 Mail16x16
Napisano dnia: 2016-01-02 12:47:02
ROZMOWA Z BARBARĄ KRAFFTÓWNĄ – AKTORKĄ, MIĘDZY INNYMI ODTWÓRCZYNIĄ ROLI NIURY W BYSTRZYCKIM FILMIE KAZIMIERZA KUTZA „NIKT NIE WOŁA”
 
Jak to się stało, że przed ponad 55 laty pani trafiła do filmowego Zielna, za które swoimi plenerami „robiła” Bystrzyca Kłodzka. Jakie wtedy to nasze miasto na pani zrobiło wrażenie?
- W młodości wszyscy jesteśmy naprawdę rządni, wręcz chytrzy na wszystko. Większość z nas nie odmawia intratnym dla siebie propozycjom. Nie inaczej było ze mną. Kiedy pojawiła się oferta zagrania w bardzo ciekawym literacko filmie, w dodatku ze strony już bardzo dobrze wtedy wycenionego reżysera, też młodego wiekiem, nie szło mu odmówić. Tym bardziej, że jeszcze przed wejściem na plan filmowy było wiadomo, jakie tego mogą być rezultaty.

Wtedy grono młodzieży, która ruszyła pierwszą falą do pracy aktorskiej, to był talent w talent. Potrafiła w lot wyłapać, która propozycja z bogactwa naszej kultury młodą siłą i myślą zostanie odpowiednio wyrażona. Wydaje się mi, że do tej grupy należałam. Niestety, gdzie po drodze – przez lata – po czasy dzisiejsze te wartości gdzieś się rozmyły. Osobiście winię za to wszystko lawinowo rozwiniętą technikę, która zwalnia z myślenia, analizowania, czucia sytuacji. Dlatego też czyny są takie może nie byle jakie, ale jakby nie trafione. Nie wszystkie da się nazwać eksperymentowaniem. W tak wielkiej dyscyplinie, jaką jest film liczyły się i liczą nadal wspomniane przeze mnie wartości.

Jechałam wtedy do Bystrzycy Kłodzkiej po tę młodzieńczą, filmową przygodę. Wrażenie na mnie zrobił scenariusz, również obsada aktorska. Nie ukrywam, że uległam wyglądowi tego miasta i jego magii. Nie bez przyczyny. Jestem z pokolenia ludzi, którzy przeżyli II wojnę światową i pamiętali i pamiętają wiele dramatów tamtego okresu. Wyobrażałam sobie, że tutaj zastanę wręcz pusty krajobraz, gruzy, głód i nędzę, powszechną bezdomność i w ogóle to wszystko, co akurat było w temacie filmu Kazimierza Kutza. Było inaczej, ale to jego mistrzostwu zawdzięczać należy, że z rzeczywistości wyciągnął ile się da.
 
Może na czasie była też owa magia miasteczka, o której pani przed chwilą powiedziała?
- Dzisiaj, z pozycji czasu, patrząc na ten film aż chce się powiedzieć: O, ciekawa koncepcja. Właściwie nie ma tekstu, nagle trzeba myśleć, czy te postacie coś powiedzą, czy nie powiedzą, o co tu w ogóle chodzi, dlaczego tak to akurat jest przedstawione? A oprócz tego przenika gdzieś to coś bardzo głębokiego, co przez Kazimierza Kutza zostało perfekcyjnie zarejestrowane – wartość naszej egzystencji w różnorakich okolicznościach. W próżni, której przecież nie ma, jak stoimy i żyjemy, myślimy i działamy, zastanawiamy się nad tym, w którą stronę pójść.
 
Jak odbierano waszą ekipę w czasie powstawania filmu w Bystrzycy Kłodzkiej? Czy z powodu jej obecności miasto niemal zamarło?
- Odpowiedź znana jest od wieków, bo zawsze jest zainteresowanie pojawieniem się takiej twórczej grupy. Dla mnie to było i jest cudowne, tak jak dzisiaj, gdy z Kazimierzem Kutzem tak serdecznie odbierani jesteśmy przez mieszkańców Bystrzycy Kłodzkiej, mimo że to już tyle lat, kiedy ten nasz film tutaj powstał. To zaprzecza pojawiającemu się niekiedy stwierdzeniu, że jako środowisko jesteśmy obojętni na wiele spraw. Jest to absolutna nieprawda. Lecimy do tych ludzi, jak muchy do lepu, ciesząc się, że swoją serdecznością nam odwzajemniają naszą dla nich pracę. Mamy przy tym potwierdzenie, że trafiliśmy z przekazem tego, co im chcieliśmy powiedzieć przez taki czy inny film. To jest wspaniała ocena z ich strony.

A wtedy, gdy ten obraz powstawał, wzbudzaliśmy ciekawość, bo to jest takie naturalne…
 
„Nikt nie woła” szybko stał się swoistym ulubieńcem ówczesnej cenzury państwowej. Ona mocno ograniczyła dystrybucję tego filmu. Jakie wrażenie to wywarło na pani?
- Zdradzę panu, że nakręcaliśmy ten film wiedząc już o tym, że taki los go może spotkać. To wynikało z jego zawartości oraz czasów, w których on powstawał. Mieliśmy świadomość, iż takie ryzyko jest wkalkulowane w ów obraz. Dzięki temu powstawała jakaś wręcz irracjonalna fabuła, adekwatna do współczesności, z której teraz zupełnie inne wartości można wyciągać. Na szczęście one są nieprzemijające, pozostaną zawsze tymi samymi.
 
Minęło ponad pół wieku od ostatniego klapsa na planie filmowym „Nikt nie woła”. Czy do tego obrazu pani chętnie powraca?
- Jeśli chodzi o tamte czasy, to do nich powracam niechętnie. Gdyby tak było, nie doszłabym do tego, do czego doszłam, mając np. za sobą taki, a nie inny dorobek aktorski. Jak to się potocznie mówi – walę do przodu. Co do filmu – stanowi pewien epizod w moim życiu zawodowym i prywatnym, patrzę na niego z kilku pozycji, w tym tamtych, trudnych czasów.
 
A jak pani odbiera to filmowe Zielno teraz, na początku grudnia 2015 roku?
- Bardzo sympatycznie. Bystrzyca Kłodzka dzisiaj nie jest tym miastem sprzed półwiecza, na pewno wyładniała. Miałam ją okazję oglądać w towarzystwie grupy młodej generacji jej mieszkańców. Ci ludzie zrobili na mnie pozytywne wrażenie. Oni myślami wybiegają daleko, biorąc pod uwagę swoje związki z miejscem pracy i zamieszkania. Wrośli w ten krajobraz. Od razu naszła mnie taka myśl, że gdyby pięćdziesiąt lat temu mnie zapytano, jak siebie widzę za pół wieku, uznałabym to za jakiś swawolny żart. Młodzi bystrzyczanie dzisiaj mają zupełnie inne, lepsze uwarunkowania.

Cieszy mnie osobiście, że to miasto żyje, rozwija się, odmładza stare zabytki… Tu nie widać walca, który miał przejechać i wyrównać. Dlatego tym bardziej życzę tak pozytywnego myślenia o Bystrzycy Kłodzkiej i mieszkańcom, i tym, którzy nią kierują. Niech z waszym udziałem tworzy się lepsza historia.
 
O właśnie. Taką już widać między innymi w kulturze lokalnej, gdzie państwo, a więc Barbara Krafftówna i Kazimierz Kutz, macie już dość wysoką pozycję…
- Kazimierz Kutz jak najbardziej sobie na nią zasłużył. Zresztą w moim odczuciu on jest naprawdę wybitnym reżyserem, przy tym uniwersalnym. Los nas zetknął jeszcze kilka razy. Choćby dlatego, że sięgnął po „Kabaret Starszych Panów” dla filmu „Upał”, w którym przypisał mi jedną z ról (B. Krafftówna występowała w nim jako Barbarka – dop. red.). Był to absolutnie inny świat, inna konwencja. Tym obrazem potwierdził swój uniwersalizm artystyczny. Takim go odbieram i nadal popieram, bo on ciągle jest twórczy. Moim zdaniem dla wielu młodych ludzi, nie tylko z Bystrzycy Kłodzkiej, stanowi wspaniały wzorzec człowieka o szerokich horyzontach, zarazem konsekwentnego i otwartego na ludzi utalentowanych.
 
Dziękuję za rozmowę
 
BOGUSŁAW BIEŃKOWSKI
 
(Rozmowa została zamieszczona w grudniu 2015 r. w tygodniku Euroregio Glacensis)
 
Nz. Barbara Krafftówna z reżyserem Kazimierzem Kutzem

Komentarze:
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
  • Studio27
  • Kotlina-dkl
  • 43622177_1952010061557016_8401772792021778432_n
  • Lukasz-dkl24
  • Ziemia-jaszkowa

najnowsze artykuły

Mini_pt-ziemia3
Piątek, 2024-04-19
List_mini_img-20240417-wa0004
Piątek, 2024-04-19
List_mini_pt-siewnik2-----kopia
Piątek, 2024-04-19
List_mini_1713545069724
Piątek, 2024-04-19
List_mini_bystrzyca-herb
Piątek, 2024-04-19
List_mini_6f166ac9-7248-45ab-ac7a-54b752b76b14
Piątek, 2024-04-19
List_mini_grafika-01-przemoc-psychiczna-poziom
Piątek, 2024-04-19
List_mini_pt-amelka2
Piątek, 2024-04-19
List_mini_mini-kudowa
Piątek, 2024-04-19
 
List_mini_klodzko
Piątek, 2024-04-19
polecamy